Z piwnicy do estrady — początki Trackstone

Każda wielka opowieść ma swój skromny początek. Historia Trackstone nie zaczynała się od fleszy, dużych sal koncertowych czy tras międzynarodowych — zaczynała się od jamów w piwnicy, gitar, pasji i marzeń, które dopiero czekały na rozkwit.
Spotkanie, które zmieniło wszystko

Wszystko zaczęło się, gdy Łukasz Kułacz (gitarzysta) i perkusista, który od początku nosił maskę — tajemniczo i symbolicznie — spotkali się, by pograć „na luzie”. Nie było wtedy wielkiej presji, planów na sukces czy strategii marketingowej. Były instrumenty, swobodna chęć grania i chęć wyrażenia siebie. Do tej dwójki dołączył Marcin — drugi gitarzysta. Trójka ludzi, trójka pasji, zero ograniczeń. Nie wiedzieli wtedy, dokąd zaprowadzi ich muzyka. To były momenty eksperymentowania: próby riffów, improwizacje, zabawa brzmieniem. W tej piwnicy rodziły się pierwsze akordy, pomysły, które z czasem stały się fundamentem brzmienia Trackstone. 

Piwnica jako laboratorium dźwięku

To, co dla wielu by było skromnym pomieszczeniem z wilgocią i echem, dla nich było kreatywną oazą. Tam mogli grać bez presji, bez oczekiwań zewnętrznych, bez słuchu krytycznego świata. I być może właśnie dzięki temu pierwszy etap był tak ważny — bo zagrali, popełniali błędy, próbowali nowych rzeczy. To był bezpieczny teren do eksperymentów. W takich warunkach kształtowała się ich chemia: poznawanie się nawzajem muzycznie, uczenie się co pasuje, a co jeszcze trzeba dopracować. Kiedy gra się z pasją, nawet piwnica potrafi rozbrzmieć jak mały klub. 

Kiedy przestało być tylko jamem i zaczęła się wizja 

Pewnego momentu coś zaczęło się zmieniać — granie, które miało być tylko „dla siebie”, zaczęło przyciągać uwagę. Znajomi, sąsiedzi, przypadkowe osoby zaczęli pytać: „Kiedy koncert?”, „Macie jakieś demo?”. To stopniowo popychało ich do działania z myślą, że to, co robią, może być czymś więcej niż hobby. Z czasem trójka muzyków zaczęła myśleć o nazwie, o repertuarze, o tym, jak wyglądać na scenie — nie tylko dźwiękowo, ale także wizualnie. I choć początki były skromne, to te pierwsze chwile w piwnicy dały im fundament, z którego później budowali większe kroki: festiwale, konkursy, publiczność.